Dzięki bliskości autostrady A1 dość szybko, bo już po 70 minutach jazdy samochodem, jestem pod drogowskazem szlaków turystycznych w Brennej.
Kierunek wędrowania wyznacza mi czarny szlak łącznikowy, którym po 30 minutach powinienem dotrzeć do zielonego szlaku prowadzącego dalej na szczyt Błatniej, czy też Błotnego, jak pokazuje drogowskaz.
Początkowo idę pośród nowej zabudowy Brennej.
Dalej szlak prowadzi dość stromym podejściem przez las.
W pewnej chwili dochodzi do mnie odgłos dzwoneczków. Na sąsiedniej polanie wypasa się małe stado owieczek.
Przyznam, że takie obrazki zawsze oglądam z pewnym rozrzewnieniem.
Drogowskaz nie kłamał, po około 30 minutach spotykam zielony szlak turystyczny.
Idąc za jego znakami pokonuję kolejne wzniesienie.
W nagrodę wychodzę na polanę położoną powyżej granicy domostw Brennej. Mam przed sobą ładny widok na Równicę. Miejsce to bywa nazywane Pod Las.
Szlak w tym miejscu skręca bardziej na wschód. Znów zanurzam się w leśne ostępy. Po chwili szlak skręca na północ. Po prawej stronie widać niedużą przecinkę. Warto podejść w jej kierunku kilkanaście metrów, by zobaczyć jedno z ładniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim. Głęboką i długą Dolinę Chrobaczego Potoku.
Pojedyncze zdjęcie nie jest w stanie oddać całego jej uroku, stąd wstawiam tutaj jej panoramę połączoną z trzech zdjęć. Proszę kliknąć na poniższym zdjęciu, by ją obejrzeć w większej rozdzielczości.
Ja sam dłuższą chwilę spędziłem w tym miejscu rozkoszując się pięknym widokiem. Szkoda, że zdjęcie nie jest w stanie oddać głębi tej doliny. Dalej idziemy ładnym liściastym lasem.
Po około 20 minutach wychodzimy z niego na polanę o nazwie Szarówka.
Jej ozdobą są dwie kapliczki.
Polana Szarówka to doskonały punkt widokowy na Pasmo Równicy i Starego Gronia. W oddali widać też stromo opadający szczyt Stożka.
Idąc szlakiem miałem wrażenie, że wszędzie wokół świeci słońce, tylko na mojej trasie kłębią się chmury. Po chwili było jeszcze gorzej, bo sam dostałem się w dolne warstwy chmur. Towarzyszyła mi delikatna mgiełka.
Rozwiała się dopiero po dojściu do szczytu Wielka Cisowa.
Z jego wierzchołka można zobaczyć bliski już szczyt Błatniej.
Idąc w jej kierunku mijam ośrodek turystyczny Ranczo, gdzie m.in. można pojeździć konno, jak również się posilić.
Ja jednak wolę atmosferę schronisk turystycznych, stąd idę kawałek dalej do położonego pod szczytem Błatniej budynku.
Mając za sobą najtrudniejszy odcinek planowanej trasy, postanawiam chwilę tu odpocząć i zjeść coś ciepłego. Tym bardziej, że temperatura na zewnątrz spadła do 7° C. Mój wybór padł na żurek. Okazał się smaczny i sycący, z jajkiem, kiełbasą, ziemniakami i grzybami.
W międzyczasie przez chmury zaczęło prześwitywać słońce. Zrobiło się też cieplej. Oto zdjęcie z tarasu schroniska zaraz po jego opuszczeniu.
W oddali widać Pasmo Czantorii, bliżej stoki Równicy i Orłowej a na pierwszym planie zbocza Wielkiej Cisowej.
Od schroniska kieruję się teraz za znakami żółtymi na szczyt Błatniej i po chwili go zdobywam.
Okolice szczytu są pozbawione lasu. Gdzieniegdzie tylko rosną pojedyncze drzewa.
Przypomina to troszkę połoniny w Bieszczadach. Ładnie też wyglądają wyschnięte trawy na szczytowej polanie, po której teraz idę.
Z polany mam ładny widok na położone w dolinie ostatnie zabudowania Brennej.
Po chwili polana się kończy i znów zagłębiam się w las. Przede mną kolejny szczyt do zdobycia – Stołów.
Podejście nie jest trudne, trasa prowadzi mnie łagodnie pod górę
i niedługo staję na jego szczycie.
Kontynuuję wędrówkę żółtym szlakiem w kierunku na Klimczok. Chwilami pojawiają się widoki na stok Szyndzielni.
Zbliżenie na wieżę i budynek schroniska na Szyndzielni.
Muszę przyznać, że słońce pięknie podkreśla jesienne barwy lasów porastających górskie wzniesienia.
Momentami pojawiają się też widoki na Bielsko-Białą.
Ostatni już dzisiaj widok na Pasma Czantorii i Równicy.
Rozpoczynam podejście na Trzy Kopce. Szlak teraz prowadzi mnie wspaniałym złotym lasem. O takiej jesieni marzyłem cały tydzień, gdy z nieba wciąż padał deszcz. Oto nagroda za trud wędrówki.
Część północna tego lasu wchodzi w skład rezerwatu „Stok Szyndzielni”
W pewnej chwili las się nagle urywa. Staję na wykarczowanym wierzchołku wzniesienia Trzy Kopce. Przed sobą mam ładny widok na szczyt Magury.
Trzy Kopce są obecnie doskonałym punktem widokowym. W kierunku południowo-wschodnim dominuje potężny masyw Skrzycznego i widoczny na pierwszym planie Beskidek.
Zbliżenie na maszt wieży radiowo telewizyjnej na szczycie Skrzycznego.
Po lewej stronie od Skrzycznego widać wzniesienia Skalite i Lanckoronę
Ładnie stąd widać zabudowania rozłożonego w dolinach Szczyrku.
Jeszcze bardziej na lewo otwiera się widok na miejscowości położone w głębi Kotliny Żywieckiej.
Żółty szlak kieruje mnie na wprost na szczyt Klimczoka.
Jednak tym razem nie mam go w planie. Schodzę do widocznej przełęczy i stamtąd skręcam na nieoznakowaną ścieżkę prowadzącą do przysiółku Szczyrk-Biła.
Po około 15 minutach ścieżkę przecina czerwony szlak turystyczny, za którego znakami kontynuuję wędrówkę. W pewnym momencie trafiam na wybitny punkt widokowy. Przed sobą mam ładny widok na wzniesienia Beskidu Węgierskiego z dominującym szczytem Kotarza.
Moim celem jest dojście do Przełęczy Karkoszczonka. To te obniżenie widoczne na zdjęciu po lewej stronie. Idąc szlakiem znów trafiam na piękny fragment złotego lasu.
To połączenie barw żółtej z zieloną i czerwienią na tle niebieskiego nieba jest obłędne.
Następnie las gęstnieje. Rozpoczyna się dość strome zejście w kierunku przełęczy. Tylko raz trafiam na miejsce widokowe.
W końcu staję na przełęczy. Trochę niżej widać budynki gospodarstwa turystycznego „Chata Wuja Toma”.
W głębi doliny dostrzegam górne zabudowania Szczyrku.
Na przełęczy robię dłuższą przerwę na posilenie się. Czeka mnie teraz ok. 1,5 godziny spacer do samochodu w centrum Brennej. Opis tej części trasy znajdziecie w innym poście, do którego link znajduje się na końcu opisu. Warto tylko zwrócić uwagę, jak zmienia się barwa gór na przestrzeni dwóch – trzech tygodni. Tyle mniej więcej czasu w skali roku dzieli oba posty.
Nasza wycieczkę kończę na parkingu przy kościele w Brennej.
Słońce powoli chowa się za okoliczne wzniesienia. Jeszcze tylko pólnocno-wschodnie stoki gór są oświetlone jego promieniami. Na tle popołudniowego nieba tworzy to wspaniały efekt, aż żal odjeżdżać.
Dziękuję Krisowi za inspirację do odbycia tej wycieczki.
Zobacz również w tej okolicy:
Chata Wuja Toma
Lokalizacja
Pokaż Karkoszczonka na większej mapie
Jak miło było z Tobą wędrować w to niedzielne popołudnie:) Świetne zdjęcia i wcale na nich nie widać, że jest zimno:P
OdpowiedzUsuńTyle musiałeś przejść i popracować nad fotografiami, a ja sobie to wszystko obejrzałem w ciepłym pokoju przed komputerem. I gdzie tu sprawiedliwość? Wspaniała wyprawa i takie same zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJakby tak słońce troszkę mocniej przyświeciło to byłoby jeszcze bardziej kolorowo na zdjęciach :) Uwielbiam jesień :)
OdpowiedzUsuńKocham jesień i jej kolory dlatego z wielką przyjemnością zobaczyłem zdjęcia :) Piękne ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, cudowne krajobrazy i bardzo długa, męcząca wycieczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie:-)
Piękne widoki, piękny spacer..., ale w to stado owieczek to bym chętnie wlazła.... ;))))
OdpowiedzUsuńWspaniała trasa! warta spaceru i widoków :)
OdpowiedzUsuńMiło było patrzeć na Twoją wędrówkę, widoki gór i kolory jesieni. Cieszę się, że pogoda Ci sprzyjała. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKilka dobrych lat temu wędrowałam tym szlakiem, mam sentyment do Brennej i okolic, fajnie, że dzięki Twojej relacji mogłam tam wrócić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńtaką jesień to ja rozumiem, pięknie jak z obrazka!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne kadry, miejsca. Chętnie bym pospacerowała :)
OdpowiedzUsuńNie mogę oderwać oczu od zdjęć, gdzie promienie słońca maluje krajobrazy.
OdpowiedzUsuńCzyż nie jest zjawiskowa słoneczna, złota polska jesień? piękna jesień oczaruje każdego.
Bardzo dziękuję. Byłam spragniona takich widoków. U mnie codziennie przez dwa tygodnie padało.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Jesienne kolory w promieniach słońca są super :) Dobrze, że trochę słońce poświeciło :)
OdpowiedzUsuńLas jesienią i z niebieskim niebem rzeczywiście wygląda bajecznie. Choć nigdy nie byłam w Brennej, to przemierzyłam swego czasu zarówno Trzy Kopce Wiślańskie, jak i Stożek, czy Czantorię. Piękne tereny. Dzisiejszy spacer też był przyjemny i nawet za oknem wyszło słoneczko. Bardzo Ci dziękuję i po troszku "zazdraszczam" wędrówki :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPiękne te bujne trawy na szlaku.., miło się spacerowało:)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJako że też mam bliskość do autostrady to ciekawe miejsce na szybki wypad w góry. Jak tylko pogoda dopiszę to na pewno się wybiorę. Ładne zdjęcia. Piękna Polska jesień.
OdpowiedzUsuńTakich widoków nigdy nie mam dosyć... mogą się schować wszystkie miasta świata. A jesienią góry są po prostu magiczne.
OdpowiedzUsuńOj piękne kolory. Świat jest cudwnie utworzony. Tyle radości może przyprawić nawet jednodniowa wycieczka. Po za tym cudne zdjecia. Najabrdziej mi się spodobało to z polany nad Karkoszczonką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Nie ma to jak jesień w Beskidach :) Trochę szkoda, że w październiku nie było więcej słonecznych weekendów.
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka, pozdrowienia :)
Jak tam cudnie jesienią! Muszę się kiedyś wybrać! Zdjęcia są bardzo nostalgiczne, idealnie się komponują z klimatem tej pory roku.
OdpowiedzUsuńŚwietna fotorelacja! Warto się inspirować wycieczkami innym blogerów :)
OdpowiedzUsuńJa będę za tydzień na Błatniej i Klimczoku (służbowo) i mam nadzieję, że pogoda dopisze :)
pozdrawiam serdecznie
O znam tę trasę. Wycieczkę wspominam bardzo miło... tylko my zdobywaliśmy jeszcze Klimczok i chyba to był błąd, bo schodząc ze szczytu pogubiliśmy szlak i wyszliśmy w Szczyrku. Dzięki za przypomnienie trasy, szczególnie na tych pieknych jesiennych zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńsuper!
OdpowiedzUsuń