W dzisiejszym poście chciałbym przedstawić Wam sylwetkę niewielkiej słowackiej miejscowości Bańska Szczawnica. Odkąd pierwszy raz dowiedziałem się o tym mieście, zobaczenie jego było jednym z moich celów turystycznych, niestety systematycznie przekładanym z roku na rok. Co sprawiało, że tak chciałem je zobaczyć ? Wyobraźcie sobie miasto malowniczo rozłożone w kilku dolinach pasma Gór Szczawnickich, gdzie czas jakby zatrzymał się w miejscu. Jego centrum to prawdziwy rezerwat architektoniczny pełen okazałych średniowiecznych kamienic i kościołów. Liczne brukowane zaułki, a także dwa zamki przenoszą nas w czasy, gdy miasto było jednym z największych w Europie ośrodków wydobycia cennych kruszców, głownie srebra i złota.
Dzień, w którym zaplanowaliśmy zwiedzanie Bańskiej Szczawnicy nie zaczął się dobrze. Od rana ciężkie chmury przykrywały niebo, a zaraz po rozpoczęciu podróży zaczął padać deszcz. Droga, którą jechaliśmy była bardzo kręta, co w tych warunkach utrudniało nam jazdę. Na dodatek, gdy już minęliśmy tablicę z nazwą miasta rozpętała się burza z potężną ulewą. Zmusiło to nas do zjazdu z drogi na niewielki parking i odczekania około dwudziestu minut, aż deszcz się uspokoił.
Już mieliśmy wyjeżdżać z parkingu, gdy zauważyłem drogowskaz wskazujący ciekawe miejsce turystyczne w odległości ok 1 km - Kalwarię. Mimo jeszcze padającego deszczu wychodzimy z samochodu, by ją zobaczyć. Po około 300 metrach kończy się asfaltowa ścieżka. Mamy stąd ładny widok na wzgórze Scharnfenberg z zabudowaniami kalwarii.