poniedziałek, 24 czerwca 2024

Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie

Tym razem zapraszam do obejrzenia zdjęć z miejsca położonego niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Park Śląski, dawniej znany pod nazwą Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku im. gen. Jerzego Ziętka (WPKiW) jest znany z wielu połoźonych na jego terenie obiektów. Wszyscy słyszeli o Stadionie Śląskim czy też Planetarium Śląskim. Mniej znane jest Muzeum "Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie". Nazwa dość długa, dlatego dalej będę pisał, że znajdujemy sie w skansenie.

Na jego terenie zgromadzono 102 obiekty architektury, głównie drewnianej z terenów Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Region Górnego Śląska został podzielony na pięć rejonów: Beskidu Śląskiego, Pogórza Cieszyńskiego, Pszczyńsko-Rybnicki, Bytomsko-Tarnogórski i Lubliniecki. Obiekty reprezentujące dany rejon zostały umieszczone obok siebie, co pozwala lepiej poznać ich architekturę. Ekspozycja wciąż się rozrasta a ilość wolnego miejsca pozwoliła za zaplanowanie nowego działu z obiektami tzw. ery przemysłowej. Poniżej prezentuję plan skansenu.



Otwarcie skansenu nastąpiło 1 czerwca 1975 roku. Jego zwiedzanie zaczynamy o zakupu biletów i przejścia przez symboliczną bramę. Aktualna cena biletu to 20 zł za normalny i 12 zł za ulgowy.



Patrząc na plan, trasa zwiedzania pokrywa się z główną drogą poprowadzoną w skansenie. Idziemy w kierunku zgodnym z ruchem zegara. Pierwsze widoczne zabudowania pochodzą z rejonu Beskidu Śląskiego. Na wstępie możemy zobaczyć zrekonstruowaną kapliczkę kamienną z Istebnej (1910 r.) z figurką Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Oryginał znajduje się w przysiółku Istebnej – Wilcze.



Zdjęcie poniżej przedstawia chałupę z Istebnej (1876 r.). W głębi możemy zobaczyć typowy chlewik, gdzie trzymano konie i krowy. W bocznym podcieniu znajdowały się mniejsze pomieszczenia z osobnymi wejściami, gdzie przebywały świnie, gęsi i kury.



Przy projektowaniu skansenu odpowiednio modelowano teren, w którym znajdują się obiekty z rejonu Beskidu Śląskiego, upodobniając go do górzystego krajobrazu.



Nawet powstały mini polanki, gdzie pasą się owce, częsty widok w Beskidzie.



Kolejny budynek przedstawia szkołę z Wapienicy z 1853 roku. Źródła wskazują, że funkcjonowała tam w 1880 roku jednoklasowa szkoła ludowa, a w 1910 roku – pięcioklasówka z niemieckim językiem wykładowym. W 1923 roku, na podstawie wcześniej podjętej uchwały, utworzono klasę z polskim językiem wykładowym, w której zajęcia miały być prowadzone w godzinach popołudniowych. Szkoła jest pierwszym obiektem w skansenie reprezentującym tereny Pogórza Cieszyńskiego.



W budynku znajdują się pomieszczenia mieszkalne dla nauczyciela oraz sala lekcyjna. W izbie szkolnej stoją trzy rzędy dwuosobowych, drewnianych ławek (wielkością dostosowanych do wzrostu uczniów w różnym wieku) z zielonymi pulpitami, charakterystycznymi podłużnymi wgłębieniami na przybory do pisania oraz okrągłymi otworami na kałamarze.



Mieszkanie nauczyciela składa się z izby i kuchni. Izba wyposażona jest w politurowane meble, malowaną skrzynię (z 1868 roku), szafę na odzież (tzw. wertiko), dwa łóżka oraz stół z krzesłami.



Prawie w każdej wsi znajdowała się kuźnia. Ta w skansenie pochodzi z Zamarsk i jest datowana na 1843 r.



Przed kuźnią umieszczono nożyce do cięcia blachy i prętów oraz giętarkę do obręczy, którymi okuwano koła wozów.



Kolejna chałupa pochodzi z Bażanowic (1872 r.). Uwagę zwraca ganeczek przy ścianie frontowej zwany pawłaczką, zadaszony i wsparty na słupach, z którego prowadzi zejście do murowanej z kamieni i cegieł piwnicy o kolebkowym sklepieniu.



Zdjęcie poniżej pokazuje wygląd tzw. izby wycużnej, gdzie mieszkali rodzice po przekazaniu gospodarstwa dzieciom. Wycug, zwany też wymową, zapewniał im prawo do odrębnej izby i utrzymania. Mamy tutaj łóżko i stół, a na komodzie ołtarzyk. Nad oknem na listwie umieszczono oleodruki.



Izba główna pełniła funkcje kuchni, jadalni i sypialni. Stoi tu piec zwany blachą z murowanym kominem (w jego ciepłych wnękach ustawiano naczynia z jedzeniem), stół, kołyska i dwa łóżka, przy jednym dodatkowo – ława z obrotowym oparciem, które umożliwiało poszerzenie powierzchni do spania. Meble, podobnie jak w położonej naprzeciwko izbie wycużnej, pochodzą z warsztatów rzemieślniczych działających w Cieszynie i Skoczowie.



Mimo nagromadzenia dużej ilości obiektów w skansenie, w czasie zwiedzania często trafiamy na otwarte przestrzenie.



Ciekawa konstrukcja, tzw. przysłupowa Chałupy z Goleszowa (1886 r.). Nazwa pochodzi od 8 słupów przystawionych do ścian domu, na których spoczywa kryty gontem dach. Na zdjęciu większość słupów skrywa roślinność.



Dość współcześnie wyglądają wnętrza tego domu, a to za sprawą mebli pochodzących z lat 50 XX wieku. Tak wygląda kuchnia.



A tak pokój. Dużą jego część zajmuje małżeńskie łoże, na nocnych stolikach leżą modlitewniki i kancjonały. Na ścianach wiszą fotografie rodzinne oraz oleodruki, jeden z nich przedstawia Marcina Lutra. Izba ogrzewana była piecykiem zwanym kozą.



W skansenie odtworzono przykładową zagrodę bogatego chłopa. Chociaż poszczególne budynki pochodzą z różnych miejscowości, to tworzą harmonijną całość. Mamy więc ogrodzoną posesję z prymitywną bramą, dalej po lewej chlew, a w głębi szopę na narzędzia i szopę na wozy.



Jest też stodoła, szopa na siano i studnia.



Dom mieszkalny posiada mały ogródek z kwiatami,



a we wnętrzach można wyróżnić tzw. izbę paradną, czyli pomieszczenie używane tylko wyjątkowo – z okazji świąt, uroczystości rodzinnych lub wizyt szczególnie ważnych gości. Jej wyposażenie świadczyło o zamożności gospodarza – znajdują się tu m.in. obrazy o treści religijnej, politurowane meble i łóżka nakryte płóciennymi, haftowanymi pokryciami.



Zagroda bogatego chłopa reprezentuje już rejon Pszczyńsko-Rybnicki. To z tego rejonu pochodzi najwięcej obiektów w skansenie. Na niewielkim wzniesieniu możemy zobaczyć wiatrak z Grzawy (1. poł. XIX w.). Był używany jeszcze w I połowie XX wieku.



Mijamy kolejną zagrodę z chałupą z Krasów.



Jej wnętrze pokazuje zmiany, jakie nastąpiły w tradycyjnym wyposażeniu wnętrz mieszkalnych na Górnym Śląsku spowodowane zmianami społeczno-gospodarczymi. Izba główna – będąca dotąd jednocześnie sypialnią, jadalnią i kuchnią – stała się pomieszczeniem reprezentacyjnym, tzw. izbą paradną. Zmiany w układzie sprzętów, naśladujące wzory miejskie, widoczne są tu m.in. w usytuowaniu stołu na środku izby, dawniej ustawianego w świętym kącie. Obecnie stoi w nim komoda z domowym ołtarzykiem, która zastąpiła skrzynię na odzież, zaś tradycyjne ławy do siedzenia wyparte zostały przez krzesła. Meble są politurowane.



Za zagrodą znajdziemy ciekawy przykład stodoły ośmiobocznej z Grzawy (1. poł. XIX w.). Jej dach pierwotnie był pokryty strzechą, ale po pożarze w 2000 roku zastąpiono ją pokryciem z gontu.



Jak wspomniałem, w skansenie znajduje się ponad sto obiektów budownictwa wiejskiego. Nie sposób wszystkich pokazać, skupmy się na charakterystycznych budynkach pełniących określoną rolę na dawnej wsi śląskiej. Na pewno takim obiektem jest młyn. Ten w skansenie pochodzi z Imielina i jest datowany na I połowę XVIII wieku.



Wewnątrz możemy zobaczyć mechanizm służący do mielenia zboża. Ciekawostką jest, że wykorzystywał on napęd zarówno od koła wodnego, jak i od silnika elektrycznego.



Młynarz na pewno był jednym z najbogatszych mieszkańców wsi, stąd jego mieszkanie ma wygląd izby paradnej.



Większe i bogatsze wsie miały na swoim terenie kościół. Przykładem takiej wiejskiej świątyni jest kościół z Nieboczowa z 1791 roku. Świątynia jest orientowana (zwrócona prezbiterium ku wschodowi) i otoczona drewnianym płotem, nakrytym gontowym daszkiem, z trzema wejściami: bocznymi furtkami od północy i południa oraz ozdobną bramą z furtką od zachodu.



Bryłę kościoła tworzą: niższe i węższe prezbiterium, zamknięte trójbocznie, oraz wyższa i większa, kwadratowa nawa. Każde z nich nakryte jest osobnym, dwuspadowym dachem. Nad kalenicą dachu wznoszą się dwie sześcioboczne wieżyczki z latarniami, zwieńczone kopulastymi hełmami.



Wnętrze składa się z nawy i trójbocznie zamkniętego prezbiterium nakrytego pozornym sklepieniem. Od nawy (z płaskim stropem) oddzielają je balaski i belka tęczowa z Grupą Ukrzyżowania, w której znajdują się figury ukrzyżowanego Chrystusa, Matki Boskiej i św. Jana Ewangelisty. W prezbiterium znajduje się ołtarz z oryginalnym, obrotowym tabernakulum, zwieńczonym figurami Baranka Apokaliptycznego i Aniołów Stróżów po obu stronach. Nad ołtarzem wisi obraz z przedstawieniem św. Józefa, a na ścianach prezbiterium – ludowe obrazy z wizerunkami świętych.



Nieco dalej, w myśl przysłowia "Gdzie Pan Bóg ma kościół, tam diabeł karczmę stawia", zaraz za kościołem znajduje się budynek karczmy ze Świerczyńca (1870 r.). Jest okazja na chwilę wytchnienia od zwiedzania, uzupełnienia płynów, a ci co zgłodnieli mogą posilić się typowymi daniami kuchni śląskiej.



Karczma byłą ostatnim obiektem rejonu Pszczyńsko-Rybnickiego, kolejne obiekty reprezentują rejon Bytomsko-Tarnogórski. Znane jest zamiłowanie Ślązaków do hodowli gołębi. Stąd nie dziwi obecność w skansenie gołębnika z Dąbrówki Małej (XIX/XX w.).



Efektowna brama zaprasza do obejrzenia kolejnej zagrody.



Po prawej stronie możemy zobaczyć w chałupę z Panewnik (1864 r.). Nad jej drzwiami znajduje się emblemat Czerwonego Krzyża. Czyżby tutaj znajdował się wiejski ośrodek zdrowia ?



Wnętrze chaty wygląda tak, jakby przed chwilą udzielano w niej pomocy rannej osobie. Możliwe, że to była scenografia do jakiegoś kręconego w skansenie filmu.



W kolejnej chacie pochodzącej z Bykowiny (ok. poł. XIX w.) odtworzono wnętrze sklepu wiejskiego.



Sklepik wyposażono sprzętami z okresu międzywojennego. Znalazły się tutaj: przeszklona szafa i regały na towary. Na ladzie sklepowej stoi oszklona witrynka i waga uchylna, bezszalkowa. Umieszczono tu również duże pojemniki na produkty sypkie i płynne, sprzedawane na wagę (do ich odmierzania używano specjalnych miarek cynowych i ceramicznych). Na półkach stoją m.in. butelki po lemoniadzie, puszki (po kawie słodowej Kneippa i herbacie Piasecki), opakowania: z ćwiekami drewnianymi, mydłem szarym Jeleń i zapałkami.



W mieszkanie sklepikarza można zauważyć tendencję do powiększania powierzchni izb mieszkalnych i modernizacji ich wyposażenia. Na wyposażenie izby, ogrzewanej piecem kaflowym, składa się komplet mebli nawiązujących do stylu art déco, popularnego jeszcze w latach 60. XX wieku. W pomieszczeniu znajdują się m.in. małżeńskie łoże, niezbędne nocne szafki (nakastliki), a także stół z krzesłami i porządna, trzydrzwiowa szafa. W oknie wiszą szydełkowe firanki, czyli szpanowane gardiny.



Rejon Lubliniecki w skansenie reprezentuje m.in chałupa z Kaliny (1851 r.)



Jej wnętrze zaaranżowano na chatę zielarki. Możemy zobaczyć naczynia i przybory do przygotowywania, suszenia i przechowywania ziół. Znajduje się tutaj również ekspozycja poświęcona ziołolecznictwu.



Pozostało nam jeszcze do zobaczenia kilka obiektów z rejonu Zagłębia Dąbrowskiego. Wyróżnia się z nich pobielona chałupa z Kromołowa (1860 r.)



Jej wnętrze przypomina te, które już widzieliśmy. Na pewno należała do bogatszego chłopa.



W czasie zwiedzania podziwiamy nie tylko architekturę. W wielu miejscach widzimy kwitnące krzewy. Ich umiejętny dobór sprawia, że kwiaty towarzyszą nam tutaj od wiosny do jesieni.



Pod koniec zwiedzania przechodzimy obok niewielkiego stawu. Wyciągnięte na brzeg łodzie przybliżają metody połowu ryb.



W skansenie odbywa się wiele imprez plenerowych. Już niedługo, 7 lipca będzie można poznać tradycyjne metody pozyskiwania miodu w trakcie Dnia Miodu. Myślę, że to będzie dobra okazja, by przyjechać do Chorzowa i zwiedzić ten skansen. Z mojej strony bardzo polecam.

Lokalizacja skansenu



26 komentarzy:

  1. Lubię takie miejsca zwiedzać. W takich ławkach zaczynałam swoją edukację w latach 50. Zauważyłam, że na terenach zachodnich jak i na Górnym Śląsku w kuchniach były kredensy we wszystkich domach podobnej konstrukcji. Bardzo ciekawie są przedstawione poszczególne rejony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie wspomnienia z lat szkolnych. Pierwsze dwa lata spędziłem w podobnych ławkach, potem już były stoliki i krzesełka. Dzisiaj takie meble szkolne to faktycznie, tylko w skansenie można zobaczyć.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Piękny nam zaproponowałeś spacer po Górnośląskim Parku Etnograficznym! Tak ciekawie opowiedziany i sfotografowany, jest dla miłośników skansenów, prawdziwą podróżą do przeszłości :-)) Dzięki pieczołowicie urządzonym pomieszczeniom możemy zobaczyć, jak skromne były niegdyś wnętrza domów, czy obiektów użyteczności publicznej... i wielki urok tkwi w tej prostocie ;-))
    Przesyłam serdeczne pozdrowienia!
    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie jest podróż do przeszłości. To ciekawe, zupełnie inaczej przeżywają taką wycieczkę dzieci, a inaczej dorośli. Dla nich wszystko jest nowe i nieznane. My często mamy okazję zobaczyć po latach sprzęty znane z dzieciństwa, które widzieliśmy podczas odwiedzin domów naszych babć i dziadków. Lubię atmosferę skansenów i wycieczki do nich. To już dziewiąty z nich opublikowany na blogu.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Zawsze mówię, że każdy szanujący się skansen musi mieć wiatrak :) Ten ma... :) :) :) Uwielbiam takie klimaty, pamiętam chałupę mojej Babuni, w której meble były bardzo podobne. I tak od razu człowiek się czuje swojsko. Właśnie wróciłam z Finlandii, gdzie także odwiedziłam skansen :) Wkraju, jak my mamy podobne kierunki w myśleniu! :) :) :) A w Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie jeszcze mnie nie było, więc dopisuję do listy. Zachęciłeś, dzięki. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy jestem tej Finlandii. Dopiero co pokazywałaś Norwegię, a tu nowy kierunek. Skanseny to naturalny wybór dla takich ciekawskich dusz, jak nasze. Jedna wizyta zostawia więcej wrażeń niż kilka przeczytanych książek historycznych. Mam nadzieję, że z Chorzowa będziesz miała same dobre wspomnienia.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Niektóre nazwy izb poznałam dopiero podczas wycieczki z Tobą po tym skansenie. Po raz pierwszy, spotkałam się z nazwami: wycug, wymowa - po takich określeniach nie trudno się domyślić przeznaczenia tych izb. To były ciekawe czasy, rodzice bez emerytur na utrzymaniu dzieci, które po przejęciu gospodarstw zapewniały im wikt i opierunek. Przypomnieli mi się moi, już śwp, sąsiedzi, którzy wyprowadzili się do małego budyneczku przy dość okazałym domu, po tym jak ożenili syna jedynaka. Wystarczała im mała izba...
    Chyba też po raz pierwszy zobaczyłam tu ciekawy przykład stodoły ośmiobocznej z Grzawy.
    Przyjemny spacer, sporo interesujących wiadomości.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie wycieczki sprzyjają poznawaniu nowych rzeczy, jak również nowych określeń. Masz rację, model wielopokoleniowej rodziny, gdzie dzieci opiekują się rodzicami właśnie odchodzi w niebyt i to na naszych oczach. Jeszcze nasi rodzice zwykle stawiali co najmniej piętrowe wille, myśląc o przyszłości swoich dzieci, tymczasem coraz częściej zostają w nich sami, bo dzieci albo za granicą, albo na swoim.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Świetne zdjęcia i wspaniała i relacja z całego skansenu. Wybierałem się tam, żeby zwiedzić drewniany kościółek św. Józefa z Nieboczowa. Kościółek chyba i tak zobaczę, ale nie muszę już zwiedzać skansenu.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, myślę, że jak tam już trafisz, to nie ograniczysz się do samego kościoła. Pokazałem może tak około 20 % z wszystkich obiektów, więc jeszcze sporo jest do oglądania.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Pięknie przedstawiłeś ten skansen. Tak pięknie , że być może którejś niedzieli wybiorę się tam. Muszę tylko sprawdzić jak się tam jedzie.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że będziesz zadowolona,
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Przefajnie. Uwielbiam takie miejsca z duszą i sentymentem. Jako dziecko każdego roku spędzałam część wakacji w Łowiczu u siostry mojej babci, która mieszkała w starej chacie będącej teraz zabytkiem. I chociaż byłam wtedy dzieckiem to do dzisiaj pamiętam jak tam było fajnie. Skanseny mają tę cudowną moc przenoszenia nas w czasie, ciężko odnaleźć to wrażenie w innych miejscach. Bardzo mi się podoba wystrój wnętrz, mimo ograniczonych w porównaniu do teraz możliwości można było stworzyć przytulny klimat. I nie wiedzieć czemu ale moją szczególną uwagę przykuła chata zielarki, ma w sobie coś fajnego.
    Pozdrawiam Cię serdecznie w deszczową niedzielę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chata zielarki wyróżnia się nie tylko ładną zabudową, ale będąc we wnętrzu wita nas wspaniały i intensywny zapach suszonych ziół. Oglądając zdjęcie można go sobie tylko wyobrazić. Aby w pełni poczuć klimat tej chaty, należy tam być. Piszesz, że u Ciebie deszczowa niedziela. U nas był duszny dzień, dopiero niedawno po burzy powietrzne się oczyściło i się przyjemnie ochłodziło.
      Pozdrawiam równie serdecznie :)

      Usuń
  8. Bardzo ciekawy skansen. Uwielbiam takie miejsca, bo wiele z takich eksponatów pamiętam jako dziecko wychowane w wiejskiej izbie. A szkolna klasa taka była dokładnie i w tych ławkach trzeba było siedzieć wyprostowanym, z rękoma splecionymi na plecach. Surowa pani nauczycielka poszturchiwała kijem dzieci, które opuszczały ręce zbyt nisko! Za to nasze postawy były nienaganne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele razy w dzieciństwie odwiedzałem Twoje okolice i będąc w skansenach odnajduję klimat i namiastkę tamtego, wiejskiego życia. Dyscyplina w szkole musiała być, bo jak nie to po łapach. Wskaźnik, linijka, czasem piórnik, to były prawdziwe narzędzia tortur. A jak ktoś się poskarżył w domu, to jeszcze i pasem dostał od rodziców. Tak, dyscyplina w klasie musiała być.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Będę wtedy na drugim końcu kraju, bo chętnie bym skorzystała. Lubię klimat skansenów i zatrzymane w nich dawne wiejskie historie. I te wszystkie przedmioty, które tę przeszłość opowiadają. No i zapach drewna, który kojarzy mi się zawsze z dawnymi wioskami. Może kiedyś będzie okazja. Pouczający spacer, z mnóstwem lokalnych ciekawostek i nazewnictwa, z piękną przyrodą w tle. Pozdrowienia na nowy tydzień:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że zwróciłaś uwagę na zapach drewnianych domów. To był ciepły i pogodny dzień, więc i zapach drewnianych wnętrz był bardzo intensywny. Nie wspomniałem o tym w treści, a przecież bez niego nie byłoby tego charakterystycznego klimatu, jak spotykamy w skansenach.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  10. Ja również pamiętam te drewniane ławki i pulpity z dziurą na kałamarz. Choć kałamarzy w szkole już nie pamiętam, za to w domu i owszem i bibułę do wysuszania tekstu w zeszycie. Bibułę, która pojawiła się kilka lat później w moich czasach licealnych także dobrze pamiętam :) Znałam sformułowanie iść na wycug (chyba z Chłopów, kiedy ani Boryna, ani Dominikowa powtarzali, że na wycug do dzieci nie pójdą, ale nie miałam pojęcia, iż taką nazwę nosiła też izba przeznaczona dla starych rodziców. Kościółek niemal identyczny oglądałam w Skansenie Wsi Lubelskiej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kałamarze pamiętam, do tego stalówki i obsadki. No i jeszcze poplamione ręce od atramentu. Zeszyty miały dziwny papier, po którym tymi stalówkami źle się pisało. Kleksy i bibuła, to była codzienność pierwszych lat w szkole. Za to dość szybko, chyba w 4 klasie używałem długopisu, na co miałem specjalną zgodę, że ponoć ładne literki pisałem. Inni jeszcze długo męczyli się piórami. Jak ktoś miał chińskie i złote stalówki, to był gość.
      Ale mnie wspomnienia naszły. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  11. W tym skansenie byłem tylko raz i to jeszcze poza sezonem, więc wnętrza były zamknięte. Ładnie tam, choć obiekty z Zagłebia pasowały mi tam jak pięść do oka: zupełnie inne architektonicznie i kłujące się z nazwą :P
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, nie pasują do nazwy tego skansenu.
      :)

      Usuń
  12. Moje ulubione klimaty:-) porównując z naszym skansenem w Sanoku widzę odmienność zabudowy, a wnętrza są bogatsze. Nie powiem, zamieszkałabym w takim domu ... właściwie to zaskoczyłeś mnie tym skansenem na Górnym Śląsku, bo dla mnie do tej pory to kopalnie, szyby, hałdy ... ale przecież były wsie wokół; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno odwiedziliśmy skansen w Sanoku i na pewno można powiedzieć o większości obiektów, że są dużo uboższe niż te w skansenie górnośląskim. W większości chat występuje polepa, meble też są bardzo proste, jakby były robione własnoręcznie przez dawnych właścicieli. Czy zamieszkałbym w takim domu - raczej nie.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  13. Wspaniały jest ten skansen świetnie, że zamieściłeś plan dzięki czemu widać jak to wszystko jest rozmieszczone w przestrzeni. Jestem zachwycona okolicą ze wspaniałą przyrodą, która jeszcze podnosi urok tego miejsca. Poza tym jest to podróż sentymentalna, mnóstwo przedmiotów pamiętam z dzieciństwa, były na porządku dziennym w domach starszych ludzi, choć nie tylko. Wystrój sklepu czy szkolnej klasy to też było wtedy na czasie a teraz trafiło do skansenu. Trochę żartem a trochę z łezką w oku pomyślałam sobie, że może należałoby udać się tam w charakterze eksponatu... Ale nie trzeba się poddawać póki życie trwa! Piękna relacja, dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, rozbawiła mnie Twoja uwaga o tym eksponacie. Wszystkich nas to czeka, a niestety nie każdy może liczyć chociażby na wspomnianą izbę wycużną. Tak, jak piszesz, nie poddawać się, póki życie trwa i szukać nowych wrażeń.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga. Będzie mi miło przeczytać Twoją opinię o przedstawionym miejscu..