poniedziałek, 27 maja 2024

Isola di Capri

Capri to nieduża wyspa na Morzu Tyrreńskim położona w Zatoce Neapolitańskiej. Opiewana przez poetów i odwiedzana przez wielkich tego świata, od dłuższego czasu była w naszych planach, jako jeden z celów wycieczkowych. Aż wreszcie nadszedł ten moment, gdy mogliśmy zrealizować nasz plan. Wczesnym porankiem udajemy się do portu w Neapolu, skąd odpływa prom na wyspę Capri. Jedyne, co nam trochę psuło nastrój, to warstwa chmur przykrywająca niebo. A wiadomo, że wyspa ta najpiękniej wygląda skapana w promieniach słońca.

Po około godzinie rejsu jesteśmy już na tyle blisko Capri, że możemy rozróżnić znajdujące się na niej zabudowania. Jest też nadzieja na lepszą pogodę. Gdzieniegdzie przez chmury możemy zobaczyć błękit nieba.



Jeszcze 10 minut i dopływamy do portu Marina Grande.



W porcie jesteśmy dosłownie 10 minut, bo tyle trwała przesiadka na mniejszą łódź, którą popłyniemy ku wapiennym skałom Faraglioni. Po chwili już mkniemy do nich pozostawiając z tyłu portową zatoczkę.



Rejs łodzią to obowiązkowy punkt w czasie wycieczki na Capri. Powiem (napiszę) więcej, jeśli będziecie tylko kilka godzin na niej, to koniecznie wykupcie taki rejs, bo właśnie z wody wyspa prezentuje się najciekawiej.



Można przebierać w ofertach różnych biur oferujących taką atrakcję, ale przeważają dwa kierunki: Skały Faraglioni oraz Lazurowa Grota. Można też połączyć obie atrakcje, ale taki rejs zajmuje zwykle kilka godzin i wtedy może braknąć czasu na spacer po samej wyspie.



Linia brzegowa Capri jest niezwykle urozmaicona. Białe, wapienne skały opadają stromo ku tafli wody



W wielu miejscach tworzą się małe zatoczki, często towarzyszą im wypłukane w skałach groty czy małe jaskinie.



Osoby, które wykupiły rejsy mniejszymi łódkami, mogą skorzystać z możliwości wpłynięcia do takiej groty, co stanowi mały dreszczyk emocji



Nasz kapitan, mimo, że mieliśmy dużo większą łódź również zafundował nam taką atrakcję w jednej z większych grot. Nie muszę pisać, że emocje też były dużo większe, zwłaszcza gdy podpłynął do skał na wyciągnięcie ręki.



Wysokość skał w tej części wyspy dochodziła do kilkudziesięciu metrów, ale bardziej na zachód mają one i po kilkaset metrów, co czyni je świetnymi punktami widokowymi w trakcie spaceru po wyspie.



W pewnym momencie nasza łódź oddaliła się od brzegu.



Dopływamy do skał Faraglioni.



Są jednym z symboli Capri, znanym na całym świecie. Wynurzają się wprost z wody na wysokość przekraczającą nawet 100 metrów. Najwyższa z nich Stella mierzy 109 metrów,



Średnia Faraglione di Mezzo ma 81 metrów. Przecina ją naturalna jaskinia, przez która przepływają łódki z turystami.



Mimo sporych rozmiarów i nasza łódź kieruje się do jaskini. W momencie, gdy łódka przepływa pod skałą, osoby zakochane powinny się tuż pod nią pocałować, dzięki czemu zagwarantują sobie szczęście.



Chwila emocji i już jesteśmy po drugiej stronie.



Odpływamy na pewną odległość by w pełni ocenić piękno tych skał.



Skały były punktem zwrotnym naszego rejsu. Teraz już dość szybko, w pewnym oddaleniu od brzegu wracamy do portu Marina Grande. To co nas cieszy, to coraz pogodniejsze niebo.



Z portu małym busikiem podjeżdżamy na parking blisko centrum miasta Capri. Mamy stąd ładny widok na redę portową, do której przybijają statki wycieczkowe.



Do centrum Capri mamy jakieś 200 m. Idziemy lekko pod górę napawając oczy pięknym widokiem.



Na jednym z tarasów możemy zobaczyć dużą mapę wyspy z zaznaczonymi co ważniejszymi miejscami.



Po chwili dochodzimy do Piazzetta, centralnego placu w mieście otoczonego luksusowymi sklepami, lodziarniami i restauracjami.



Elementem wyróżniającym ten plac i świetnym punktem orientacyjnym jest wieża zegarowa Torre dell'Orologio.



Z Piazzetta kierujemy się teraz do Ogrodów Augusta.



Idziemy malowniczą ścieżką wzdłuż eleganckich hoteli.



Powoli zaczyna nam doskwierać upał. Świetnym rozwiązaniem okazał się zakup cytrynowej granity. Ta z pokazanej budki smakowała wybornie.



Nieco dalej mijamy zakątek perfum Carthusia, z którego roznoszą się w powietrzu subtelne zapachy lokalnych perfum. Jak mówi legenda, w 1380 r. do monastyru San Giacomo na Capri przybywa królowa Neapolu - Joanna I Andegaweńska, która 9 lat wcześniej (w 1371 roku) za sprawą swojego sekretarza ufundowała ten klasztor. Aby uhonorować tak wielkiego gościa, przeor każe w salach królowej umieścić bukiet najpiękniejszych kwiatów z Capri. Po trzydniowej wizycie okazuje się, że woda w wazonie nabrała niesamowitego, bogatego aromatu. Klasztorny zakonnik-alchemik z polecenia przeora bada zawartość flakonu, i tak powstają pierwsze perfumy na Capri o oszałamiającym, pełnym aromacie bazującym na kwitnących goździkach - Garofilium Silvestre Caprese.



Kilka wieków później, w 1948 roku, ówczesny przeor klasztoru znalazł w archiwum dawne receptury i za zgodą samego papieża - Piusa XII - przekazał je do perfumiarzy z Turynu, którzy przybyli na Capri i otworzyli tam najmniejsze, profesjonalne laboratorium zapachowe na świecie, które dzisiaj znamy jako Carthusia. Obecnie perfumy Carthusia wciąż produkowane są tradycyjnymi metodami z wykorzystaniem najwyższej jakości składników. Procesy filtracji, destylacji cały czas prowadzone są bezpośrednio na wyspie. Co niesamowite, każdy flakon pakowany jest ręcznie w miejscowym laboratorium. Jak się okazuje, wszystkie męskie zapachy zawierają kilka kropli olejku rozmarynowego z Monte Solaro, a damskie esencję dzikich goździków z Capri.

Jeszcze kilka minut spaceru i już jesteśmy w Ogrodach Augusta.



Ogrody zostały założone przez niemieckiego przemysłowca Friedricha Alfreda Kruppa na początku XX wieku w celu budowy jego rezydencji na Capri. Początkowo ogrody przyjęły nazwę „Ogrody Krupp”, tytuł ten utrzymywał się do 1918 roku, kiedy to zmieniono nazwę na „Ogrody Augusta ”, od imienia cesarza Augusta, który uczynił z Capri miejsce, skąd sprawował władzę.



Spacer alejkami to magiczne przeżycie. Można tu odnaleźć spokój, zrelaksować się i oderwać od zgiełku turystycznego kurortu. Piękne rośliny, oszałamiające widoki, zaciszne zakątki - wszystko to sprawia, że pobyt w tych ogrodach zapada głęboko w pamięć.



Główna aleja wiedzie przez całą długość ogrodów, tworząc zawiłą trasę wśród kwitnącej roślinności. W wielu miejscach rozwidla się na mniejsze ścieżynki prowadzące do uroczych zakątków z ławkami w cieniu drzew.



Można tu odpocząć w otoczeniu kwiatów i ptasich śpiewów.



Szczególnie urokliwy jest taras widokowy z pergolą, skąd roztacza się oszałamiający widok na morze i wyspę Capri. To zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc w ogrodach. Warto znaleźć chwilę, aby usiąść i podziwiać ten widok w spokoju.



Ponownie możemy podziwiać skały Faraglioni. Z tej perspektywy wyglądają imponująco i stanowią najbardziej rozpoznawalny symbol Capri.



Nie mniej spektakularny jest widok w drugą stronę ukazujący strome klifowe skały opadające do małej zatoczki z Marina Piccola.



Dawniej można było do niej zejść korzystając z Via Krup. Ta spektakularna droga, a raczej piesza aleja łącząca Capri z Marina Piccola, została również ufundowana przez Alfreda Kruppa. Dwukilometrową drogę wykutą w niemalże pionowej skale oddano do użytku w roku 1900, dwa lata po rozpoczęciu budowy. Niestety, od pewnego czasu jest ona niedostępna.



Spoglądając z tarasów w górę zobaczymy, jak malowniczo położona na skałach była willa Kruppa, obecnie pełniąca funkcję hotelu o tej samej nazwie.



Spacerując alejkami ogrodu, w pewnej chwili z niedowierzeniem spoglądamy na widoczny przy schodach prowadzących do hotelu pomnik Lenina. Jak się okazuje, był on dwukrotnie na Capri w latach 1908 i 1910 na zaproszenie swego przyjaciela, rosyjskiego pisarza Maksyma Gorkiego. Można nawet stwierdzić, że pobyt ten zaważył na późniejszych losach świata. Nie chcę się tutaj rozwodzić nad tym wątkiem, ale odsyłam zaciekawionych do artykułu na stronie www.fokus.pl



Kierując się do wyjścia z ogrodów zauważam jeszcze jeden punkt widokowy. Udało mi się z niego zrobić takie niepowtarzalne ujęcie skał Faraglioni z kwiatem agawy na przednim planie. Napisałem niepowtarzalne, bo kwiat agawy zwykle obumiera razem z rośliną.



Znów jesteśmy na Piazzetta.



Nieopodal wieży zegarowej znajduje się taras widokowy.






Ładnie z niego widać Port Marina Grande na tle błękitnych wód Morza Tyrreńskiego.



Bardziej na lewo możemy zobaczyć wzniesienia znajdujące się w zachodniej części wyspy. Widoczną półką skalną poprowadzono drogę do Anacapri, drugiego, położonego wyżej, miasta na wyspie. Mając jeszcze trochę czasu postanawiamy tam podjechać niezawodnymi busikami, które co kilka minut przewożą turystów do atrakcyjnych miejsc na wyspie.



Po 15 minutach jesteśmy na miejscu. Pierwsze co zauważamy, to brak tłumów. Jest tutaj dużo spokojniej niż w Capri. Większość turystów kieruje się do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego na wzgórze Monte Solaro (589 m. n.p.m.) słynącego z pięknej panoramy.



W pierwszym momencie chcieliśmy również skorzystać z wyciągu, ale kalkulacja czasu pokazała, że możemy mieć problem, aby zdążyć na prom powrotny do Neapolu. Tym bardziej, że jeszcze nie jedliśmy obiadu. Tak więc znaleźliśmy zaciszną knajpkę, a po posiłku udali w kierunku punktu widokowego na tyłach willi San Michele. Idziemy ścieżką w tunelu zieleni.



Niezmiennie od lat, gdy widzę kwiaty kuflika, nasuwa mi się skojarzenie ze szczotką do butelek. Też tak macie ?



W końcu otwiera się przed nami wspaniały widok na położone poniżej miasto Capri i Zatokę Neapolitańską.



Nieco dalej zaczynają się słynne Schody Fenickie, którymi możemy dojść do podstawy wzgórza i dalej do portu Marina Grande. Nam jednak nie bardzo podobała się wizja pokonania 921 kamiennych stopni w ten upalny dzień. Schody liczą sobie  już ponad dwa i pół tysiąca lat i wbrew nazwie nie zostały zbudowane przez Fenicjan, tylko przez Greków  Zanim powstała droga łącząca Capri z Anacapri, była to jedyna możliwość dostania się do tej  położonej w górach miejscowości.



Nie sposób w czasie jednej, kilkugodzinnej wycieczki zobaczyć wszystkie atrakcje wyspy Capri. Ale już to, co widzieliśmy sprawiło, że uznaliśmy tę wycieczkę za jedną z najpiękniejszych z tych, które odbyliśmy.

Lokalizacja wyspy



38 komentarzy :

  1. Bardzo piękna wycieczka, niestety jak piszesz jeden dzień to za mało żeby wszystko obejrzeć. Dobrze, że pogoda się poprawiła i mogliście zobaczyć wszystkie kolory w blasku słońca. Co do kwiatu kuflika faktycznie wypisz wymaluj szczotka do butelek. Teraz trochę żałuję że kiedy mieszkałam we Włoszech nie pojechałam w tamte strony ale musiałabym na to urwać tydzień z mojego urlopu a człowieka ciągnęło do Polski i do domu więc uroki Italii schodziły na dalszy plan. Ale życie trwa więc może się zdarzyć. Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mając do wyboru zobaczenie części atrakcji, lub żadnych, zawsze wybiorę tę pierwszą możliwość. Co prawda pozostaje pełen niedosyt, ale przynajmniej zobaczyłem to, co najważniejsze. A nigdy nie wiadomo, czy los nie sprawi, że będzie okazja jeszcze raz odwiedzić tę wyspę. Będzie wtedy jeszcze coś nowego do zobaczenia.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Marina Grande przypomina mi Marinę Corta na Lipari. Takie jednodniowe wycieczki mają swoje plusy i minusy. Plusy bo więcej atrakcji możesz zmieścić w czasie urlopu, minusy to szybkie tempo zwiedzania jednego wybranego miejsca. Możliwość wyboru mamy wtedy kiedy sami zaplanujemy sobie wyjazd i pobyt.
    Kilkudniowe pobyty na Capri w luksusowych willach są zapewne bardzo drogie, jednodniowe zaś wycieczki organizowane przez biura turystyczne bardziej dostępne dla mniej zamożnych turystów.
    Myślę, że podobnie jak Ty byłabym oczarowana tą wyspą.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie mógłbym powtórzyć Ci to, co napisałem Eli. Zwykle organizuję samodzielnie wyjazdy do najbliższych nam zagranicznych sąsiadów i wtedy sam układam plan zwiedzania taki, aby nie pominąć najciekawszych miejsc w okolicy. Dalsze i dłuższe wypady wykupuję w Biurach Podróży, ale i tutaj kilka razy sprawdzam program wycieczki, by wybrać ten najciekawszy. Ważne, by organizator się wywiązał z obowiązków i towarzyszył nam dobry pilot.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. A ja ubolewam nad tym, że już tylko sporadycznie organizuję swoje podróże i nie wynika to z lenistwa tylko z coraz mniejszej wiary w siebie ze względu na kiepskie zdrowie. Kiedyś śmiało wyruszałam w świat sama, teraz mam obawy czy aby dam radę. Ryszard nie przepada za podróżami... pszczoły, szklarnia i pomidory, i inne blisko domu... Też lubię blisko domu, ale od czasu do czasu muszę zmienić środowisko, a to zapewniają mi obecnie biura turystyczne i dodatkowe ubezpieczenia.. Kiedyś byłam bardzo odważna i zdeterminowana...
      Ech, zagalopowałam się nieco!
      Raz jeszcze serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Utkwiło mi w pamięci Twoje zdanie - "Kiedy coś zaczyna mnie boleć, pakuję walizkę i wyjeżdżam." Zdrowie to najważniejszy czynnik decydujący o tym, czy i gdzie się wybieramy. No jeszcze dochodzą możliwości finansowe. Ale zdrowie decyduje. Z wiekiem ta kwestia staje się najważniejsza. Kiedyś przekładałem górskie wędrówki czy wypady rowerowe ponad inne formy aktywności. Mało istotne było, gdzie i jak będę nocował. Mógł być namiot, baza studencka czy schronisko młodzieżowe. Teraz, gdy lat przybyło, zwykle jest to wygodna kwatera dokąd wracam po zwiedzaniu okolicy lub decyduję się BP, gdzie kwestie transportu i noclegu mam w cenie wycieczki. Póki można, trzeba żyć aktywnie. Dobrze, jeśli nasz partner ma podobne nastawienie i lubi podobnie spędzać czas.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Capri... to moje marzenie... Kiedyś je spełnię! A tymczasem sprawiłeś mi ogromną radość tym pięknym wpisem i cudnymi widokami! I przeczytałam artykuł o Leninie. Nigdy nie zgłębiałam o nim wiadomości, bo wiadomo, ale ten jest bardzo ciekawy. Na stare lata odkrywam coraz więcej brudów historii, z których nigdy nie wyciągnęliśmy wniosków.
    Dzięki za te wspaniałe chwile na Capri. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tych marzeń mamy bez liku. Tu czytam o Majorce, tam o Rodos. Jeszcze Turcja i sto innych miejsc. Dobrze mieć marzenia i starać się je spełniać w miarę możliwości. Na szczęście nie wszystkie są daleko. W weekend majowy zwiedzaliśmy Przemyśl i okolice, i też było i pięknie, i ciekawie. Życzę Ci spełnienia marzenia o Capri i też pewnie jeszcze wielu innych.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Przemyśl też mam w planach 😊

      Usuń
  4. Jestem oczarowana Twoim postem. Dosłownie brak mi słw na widok tego piękna!!!! Wyspa Capri jest cudna i jest ceniona przede wszystkim za ekskluzywną atmosferę, rzymskie wille i zapierające dech w piersiach piękno przyrody. Nawet nie wyobrażasz sobie ile razy czytałam ten post i oglądałam zdjęcia. No i te niesamowite ogrody tarasowe Augustus, w których można się zatrzymać i podziwiać piękny widok na całe wybrzeże. Miasteczko Anacapri też jest przeurocze. Zapisuję Capri w Notesiku Marzeń ale czy dane mi będzie te cuda kiedyś zobaczyć? Czy możesz zdradzić jakie to Biuro Podróży organizowało tę wycieczkę?
    Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tym postem sprawiłem Ci tyle przyjemności. Jeśli chodzi o organizatora wycieczki, to wszystko znajdziesz pod tym adresem https://r.pl/wlochy-o-sole-mio/zakwaterowanie-wto-lato?czyCenaZaWszystkich=0&data=2024-07-28&dlugoscPobytu=8&iataWyjazdu=KTW&liczbaPokoi=1&miastoWyjazdu=wroclaw&wiek=1994-01-01&wiek=1994-01-01&wyzywienie=sniadania&wybranePokoje={%221%22:1} . Mam nadzieję, że uda Ci się osobiście doświadczyć takich wrażeń, jakie były naszym udziałem.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że doświadczę takich wrażeń.
      Serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Ale cudnie! Nie wiem co podoba mi się bardziej, czy sama wyspa, czy widoki z rejsu łódką. Czy może te widziane z punktów widokowych. Powodów do zachwytów jest na Capri cały ogrom, widać że wyspa jest bardzo klimatyczna ale taka to już zaleta wysp, zwłaszcza tych umiejscowionych w cieplejszych miejscach naszej planety. Linia brzegowa tworzona przez góry lub skały to jeden z najpiękniejszych widoków świata, skały wystające z wody też. Podobnie jak Ula i Łucja mam Capri na liście marzeń. Niech się spełni.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się spełni. Zwykle zaczyna się od marzeń, potem jest faza szukania atrakcji, budowania planu wycieczki, środków transportu. Wreszcie realizacja. A potem zostają nam wspomnienia. jako miłe zakończeniem wszystkiego. Zwłaszcza jeśli są poparte setkami zdjęć, które przywołują te wspomnienia.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Cudownie jest wrócić na Capri... dzięki Twojej wspaniałej fotorelacji! Przyjemnie jest oglądać poznane już miejsca i atrakcje, jakie oferuje ta niezwykła i jakże piękna, włoska wyspa. Wspomnienia z tej podróży budzą we mnie wiele miłych wzruszeń ;-))
    Przesyłam serdeczne pozdrowienia!
    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tam mam, gdy znajduję post z opisem miejsca, które już widziałem. Odżywają wspomnienia, zwłaszcza, gdy w poście jest dużo fotografii. Najwięcej wspomnień jednak wraca w momencie, gdy piszę swojego posta. Dodatkowo właśnie wtedy też dowiaduję się o wielu interesujących szczegółach zwiedzanych miejsc, których nie znałem wcześniej. To tak, jakbym jeszcze raz brał udział w wycieczce do nich.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Absolutnie podpisuję się pod Twoimi słowami, bo gdyby nie poszukiwanie wiadomości do tworzonych postów, to zdjęcia pozostałyby tylko niemym dokumentem poznanych miejsc w folderze, na dysku komputera. Tymczasem pogłębiamy naszą wiedzę i przeżywamy na nowo emocje, które towarzyszyły nam w tamtych chwilach ;-))

      Usuń
  7. Wspaniała wycieczka 😍 uwielbiam takie fotorelacje, chociaż przez chwilę można pocieszyć oczy i zobaczyć piękne widoki ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do czytania postów archiwalnych, znajdziesz tam wiele podobnych opisów
      :)

      Usuń
  8. Przypomniałeś mi, że byłam na Capri o czym zdawało się mało pamiętałam. Zerknęłam do zdjęć, które na szczęście mam w komputerze i widzę, że szłam podobnym szlakiem. Ogrody Augusta też odwiedziłam, choć byłam gotowa upierać się że nie. Zdjęcia są dowodem. To była też zorganizowana wycieczka.
    Piszesz, że dowiadujesz się wiele pisząc wpis, to dobrze, bo myślałam, że tylko ja tak mam i już robiłam sobie wyrzuty, że może za słabo się przygotowałam do wycieczki, ale przecież nie można wiedzieć wszystkiego, czy też wszystko zapamiętać, a pisząc szuka się dodatkowych informacji i ciekawostek i jakoś ta wiedza się utrwala, choć na krótko, ale zawsze. Ewa pisze o ograniczeniach zdrowotnych. Korzystajmy zatem z tego, co jeszcze jest nam dostępne tu i teraz, bo jak pokazują blogi interesujące miejsca można znaleźć i na kraju świata i za rogiem własnego podwórka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, z biegiem czasu wspomnienia nawet tych najbardziej spektakularnych wycieczek umykają z pamięci. Pamiętamy, że byliśmy, ale już dużo trudniej przypomnieć sobie szczegóły z tych wyjazdów. Ja traktuję tego bloga, jak notatnik, gdzie zapisuję swoje wrażenia. Dość szczegółowo opisuję również zdjęcia, które ilustrują te wycieczki. Czasem sam się dziwię, gdy czytam jakiś post z przed 10-15 lat, ile tam jest informacji. Myślę, że Ty również tak traktujesz swojego bloga, poza tym masz talent do pisania. Z lekkością opisujesz swoje podróże i ubarwiasz je wieloma wstawkami z historii danego miejsca. Fajnie się to czyta, a już prawdziwą gratką są Twoje relacje z koncertów lub opisy muzeów. Szkoda tylko, że w dzisiejszych czasach jest coraz mniej osób, które są w stanie to docenić. Blogi przegrywają z vlogami i mam wrażenie że ważniejsze w nich jest, jak ktoś wygląda, niż co pokazuje.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. W stu procentach jesteśmy zgodni i co do luk w pamięci i traktowania bloga, jako zapasowej pamięci. Tak, czytam wpisy sprzed lat i zastanawiam się, skąd ja te wszystkie rzeczy wiedziałam i dlaczego ich już nie pamiętam. Kiedyś napisałam o jednej z książek i moja koleżanka czytając wpis tak sobie zapamiętała, że wypożyczyła książkę. Opowiadała mi o niej, o jej treści twierdząc, że u mnie o niej czytała, a ja przekonywałam ją, że to niemożliwe, bo nie pamiętałam nic z lektury. Tak to jest. I też prawda, że pisanie dziś przegrywa z pokazywaniem. Kultura obrazkowa. Nie wiem, czy wróciłeś do swojego komentarza u mnie, udało mi się obejrzeć twoje zdjęcia z Werony, kiedy weszłam na wpis po raz drugi. Pozdrawiam

      Usuń
  9. Przepiękne miejsca. Aż się rozmarzyłem. Niedaleko do Sorrento i szkoda, że polskie biura podróży raczej rzadko organizują wyjazdy w tamten rejon. Dziękuje i pozdrawiam :) Piękna robota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie udało nam się być w Sorrento, za to zwiedziliśmy Positano i Amalfi, miejscowości o podobnym ukształtowaniu, pięknie osadzone w nadmorskim krajobrazie. Tak, jak piszesz - przepiękne miejsca.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  10. To taki raj na ziemi, pamiętam dreszcz emocji gdy przesiadaliśmy się na te " łupinki" by wpłynąć do Lazurowej Groty, ale warto było zobaczyć to zjawiskowe cudo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tych wrażeń zabrakło na naszej wycieczce. Tę grotę zostawiamy sobie na kolejne odwiedziny Capri.
      :)

      Usuń
  11. Nie dotarłam do Capri z powodu sztormu i pewnie już się nie wybiorę w tamtą stronę. Tym bardziej dziękuję za ten wpis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wypada tylko współczuć. Można się zjeść, gdy jesteś już tak blisko, a nie możesz zobaczyć miejsca, które jest pełne magicznych doznań. Takie rozczarowania dość długo potrafią siedzieć w człowieku.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Jakież są miejsca na Ziemi, o których mi się nie śniło, nie odwiedzę wszystkich, ale zobaczę je u Ciebie:-) Zastanawiam się, jak żyje się mieszkańcom w takim turystycznym tłumie, tak, wiem, zarabiają na turystach, ale i pewnie tęsknią czasami za spokojem. Pokazałeś niezwykłe miejsca, skały i woda, cudowne budowle, ogrody, rośliny, tam trzeba pobyć dłużej, żeby wszystkiego doświadczyć. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też zobaczysz tylko niewielką cząstkę tego, co jest warte zobaczenia na świecie. A pięknych miejsc jest mnóstwo, nawet w Twojej okolicy, o czym się niedawno przekonałem podczas weekendu majowego.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  13. Ale fajnie... Pięknie tam. Skały robią wrażenie i choć nie jestem zwolenniczką pływania, to faktycznie z poziomu wody inaczej wszystko wygląda. Aż chciałoby się pobyć tam dłużej, ale z tymi wycieczkami tak jest, zbiórka i nie ma zmiłuj. Podobnie jak z transportem publicznym, rozkład jazdy i uda się, albo nie uda :) Widzę, że w takich klimatach jest Wam najlepiej. Ten post sprawił, że chce się wakacji i urlopu teraz, natychmiast. A jeśli jest coś jeszcze, czego nie widziało się za pierwszym razem, to dobry powód, by to zobaczyć za drugim, jak trafi się kiedyś okazja. Pozdrawiam serdecznie w klimacie iście urlopowym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wolimy wycieczki, które odbywają się porą wiosenną lub jesienną. Ostatnie lata były bardzo upalne, zwiedzanie miast i zabytków w taką pogodę bywa uciążliwe. Wycieczki zorganizowane mają swoje plusy i minusy. Zwykle w dalsze rejony Europy jedziemy z BP, te bliższe realizujemy samodzielnie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga. Będzie mi miło przeczytać Twoją opinię o przedstawionym miejscu..

Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu