Pamiętam, że już sama podróż pociągiem do tej miejscowości to było niesamowite przeżycie, zwłaszcza końcowy odcinek prowadzący malowniczą doliną Popradu. Najpierw trzeba było pokonać górskie wzniesienia. Pociąg ciągnęły dwie lokomotywy, które sapiąc i buchając dymem, powoli pięły się coraz wyżej. Po drodze były dwa tunele, a szybkość jazdy miejscami taka, że można było wyjść z pociągu, nazbierać grzybów i jeszcze zdążyć wejść do ostatniego wagonu.