Koniec XIX i początek XX wieku był dla Górnego Śląska okresem dynamicznego rozwoju przemysłu górniczego i hutniczego. Powstawały liczne kopalnie, huty i towarzyszące im zakłady przemysłowe. Szybko okazało się, że liczba osób mieszkająca na tym terenie jest niewystarczająca, aby zapewnić pełne zatrudnienie. Chcąc pozyskać nowych pracowników wokół zakładów przemysłowych budowano tzw osiedla patronackie. Były to całe kompleksy budynków mieszkalnych i socjalnych, łącznie z kościołami, szkołami i sklepami. Dbano również o rozwój kulturalny i rekreację mieszkańców. Były zakładane niewielkie parki, budowano łaźnie, baseny, kina i teatry.
Jak na tamte czasy, mieszkania zapewniały wysoki standard. Miały kuchnie i jeden lub dwa pokoje oraz toaletę, przeważnie na klatce schodowej. Pomiędzy domami znajdowały się jeszcze wydzielone kwartały przeznaczone na ogródek z małymi komórkami, gdzie mieszkańcy sadzili warzywa i trzymali zwierzęta, najczęściej kury, kaczki i króliki. Domy przeznaczone dla pracowników nadzoru zapewniały jeszcze wyższy standard, więcej pokoi oraz posiadały łazienki w mieszkaniu. Łącznie na terenie Górnego Śląska wybudowano około 250 takich osiedli. Wiele z nich istnieje do dzisiaj. Można je spotkać w śląskich miastach.
Jednym z najbardziej znanych osiedli jest katowicka dzielnica Nikiszowiec. Trafiłem tam późnym popołudniem i z miejsca mnie to miejsce oczarowało swoją zabudową. W promieniach zachodzącego słońca budynki nabrały plastyczności.
Zbudowane z cegły domy wręcz błyszczały,
Każdy szczegół architektoniczny, liczne wykusze, balkony, obramowania bram i okien budziły zachwyt.
Domy były budowane w kwartały, wewnątrz których znajdował się duży dziedziniec. Wjazd na dziedziniec był możliwy dzięki łukowym bramom.
Dzisiaj są tam place zabaw, trawniki z ławkami oraz miejsca dla parkujących samochodów, ale jeszcze w latach 60-tych były tam wspomniane ogródki.
Pomiędzy kwartałami budynków znajdują się ulice, a poszczególne kwartały są spięte budynkami z bramami wyjazdowymi.
Przez jedną z nich wchodzimy na centralny plac dzielnicy. Znajduje się tam ładnie ozdobiony budynek poczty
oraz kościół św. Anny.
Z zewnątrz dopasowany do architektury całego osiedla, wewnątrz naśladuje styl barokowy .
Kościół pochodzi z 1914 roku. W jego wnętrzu są cenne witraże autorstwa Jerzego Schneidera oraz duże organy składające się z 5350 piszczałek, wykonane przez braci Rieger z Karniowa.
Pięknie prezentują się neobarokowe ołtarze, w tym główny św Anny.
Interesująco ukazano staje drogi krzyżowej w postaci ładnie obramowanych fresków.
Przed kościołem stoi dawny wózek kopalniany z makietą całego osiedla.
Tu najlepiej można zobaczyć ideę założenia osiedlowego. Zgodnie z założeniem architektów Jerzego i Emila Zillmannów osiedle miało przypominać amfiteatr ze sceną pośrodku, od której odchodzi pięć ulic. Scenę tworzy plac przy którym jesteśmy i rzeczywiście odchodzą od niego ulice prowadzące w poszczególne kwartały osiedla.
Idziemy jedną z nich.
Słońce już zaszło, budynki teraz wydają się bardziej surowe. Czerwono szare cegły ukazują wpływ czasu i oddziaływanie śląskiego powietrza na otoczenie. Ale dalej jesteśmy w tym samym klimacie śląskiego osiedla robotniczego.
Nie trzeba dużej wyobraźni, by poczuć się jak sto lat temu. Nie ma współczesnych reklam, królują dawne napisy informujące o przeznaczeniu poszczególnych sklepów czy miejsc usługowych. Gdzieś w okolicy daje się wyczuć zapach świeżego ciasta. Okazuje się, że jesteśmy w pobliżu „Cafe Byfyj”. To te duże okna pod arkadami na zdjęciu poniżej.
Warto tu zajrzeć, bo i wystrój wnętrza, jak i unoszące się zapachy przenoszą nas w dawny świat, gdy w kuchni po obiedzie gospodyni wyjmowała z pieca gorący placek drożdżowy czy sernik. Byfyj to po śląsku kredens i one królują w całym pomieszczeniu.
Można tu kupić kawałek ciasta, do tego prawdziwej, mielonej kawy i siadając przy takim oto stoliku znów odpłynąć w przeszłość.
Wystarczy przymknąć oczy, by poczuć nie tylko śląski kołocz, ale i świeże chrupiące pieczywo. Smak pieczywa, które tu można tutaj kupić nie ma sobie równych. Tak, jak i słodkich bułeczek czy rogalików z marmoladą.
Opuszczamy to magiczne miejsce. Idąc do samochodu przechodzę pod jedną z bram.
Wystarczy kawałek się oddalić, obrócić i znów mieć wrażenie, że to miejsce wyjątkowe, warte zachowania w całości dla potomnych..
Może tak się stanie, bo czynione są starania o wpisanie osiedla robotniczego Nikiszowiec na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Myślę, że ma szansę, nie chodzi tu bowiem o jeden dom, pałac czy zamek, ale o całą dzielnicę utrzymana w jednym niepowtarzalnym stylu.
Lokalizacja
niedziela, 1 marca 2015
Nikiszowiec
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Gdyby nie samochody, wszystko wyglądałoby jak za dawnych lat. A wszystko wyczarowane z cegieł.
OdpowiedzUsuńZupełnie inny świat od tego naszego, powszedniego. Niesamowite...
OdpowiedzUsuńOsiedle bardzo dobrze mi znane, bo dziadkowie na nim mieszkają ;) I bardzo lubiane :) Rzeczywiście, to ten Górny Śląsk w najlepszym wydaniu. Smutne jest natomiast to że te piękne budynki są tak niszczone przez różnego rodzaju graffiti ;( Ech...
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji wejść ani do kościoła, ani do cafe, żałuję, bo warto.
OdpowiedzUsuńNikiszowiec mnie zafascynował, ale mieszkac tam bym nie chciała.
W Giszowcu też byłeś?
Podoba mi się ceglastość tego miejsca.
OdpowiedzUsuńTakie miasteczko koloru bordo ;))
Pozdrawiam!
Świetnie, że mamy tak wspaniale zachowaną i żyjąca ciągle dzielnicę Katowic. Mam nadzieję, że będzie zawsze dobrze zachowana i będą swoistym pomnikiem dla potomnych. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTe ceglane budynki robią wrażenie. Ujęcie z arkadami - genialne.
OdpowiedzUsuńSuper post, ciekawe to osiedle i czywiście piękne zdjęcia. Miło tu zajrzec
OdpowiedzUsuńNa Twoich zdjęciach to przepiękne osiedle. Gdybym nie przeczytała, że to dzielnica Katowic, to pomyślałabym, że to może gdzieś w Austrii czy w Niemczech. Tylko rejestracje i marki samochodów zdradzają, że jesteśmy w Polsce.
OdpowiedzUsuńPiękne i czyste osiedle.
Pozdrawiam serdecznie:-)
byłam 2 razy i za każdym razem poczułam ten niezwykły klimat
OdpowiedzUsuńNikiszowiec to pomnik historii. Ma się wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał.
OdpowiedzUsuńLubię odwiedzać to miejsce. Zastanawiam się dlaczego jeszcze go nie pokazywałam na swoim blogu.
Pozdrawiam serdecznie:)
Od dawna marzę o tym, by tam pojechać. To rzeczywiście niezwykłe miejsce w Polsce. Kazimierz Kutz nagrał tam kilka swoich filmów, gdzie domy z cegły wpisały się w moje wyobrażenie Śląska :) To będzie ważny moment, jeśli teren ten zostanie wpisany na listę naszego narodowego dziedzictwa, o którym szerzej dowie się świat. Super zdjęcia a opis spowodował, że poczułam niemalże zapach tych bułeczek i ciasta. Zrobiłam się głodna :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWybieram się tam jak sójka za morze i nie mogę dojechać, a od dawna oglądam zdjęcia i nie mogę wyjąć z podziwu jak wspaniale są utrzymane budynki, a wśród nich zachowany jest klimat sprzed lat. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem, że w Katowicach są takie miejsca! Fajnie pokazane. Byłony idealnie gdybyś samochody powyrzucał ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jestem zaskoczona, to zupełnie zmienia moje wyobrażenie o Śląsku, zwłaszcza że są tam takie miejsca; oczywiście, chronić dla potomnych, to unikat; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem Ślązaczką z krwi i kości i krajobrazy Śląska są bliskie memu sercu. Dziękuję serdecznie za ten post, kto jest Ślązakiem wie dlaczego. Barbara
OdpowiedzUsuńJa również podziękuję za ten śląski wpis :) pozdrawiam serdecznie - rodowita Ślązaczka :)
OdpowiedzUsuńNikiszowiec ma w sobie jakąś magię :) Lubię to miejsce.
OdpowiedzUsuńGornego Slaska nie znam wcale, no moze oprocz razu kiedy przejezdzalam tamtedy do Krakowa. Musze powiedziec, ze chyba tylko tyle wtedy widzialam: rzedy budynkow z czerwonej cegly, ktore nie powiem tez maja swoj urok:)
OdpowiedzUsuńMam projekt na maj. Uchwycic troche tej atmosfery Nikiszowca. Zobaczymy czy sie uda.
OdpowiedzUsuńPozdrawia m i gratuluje pieknych zdjec.
Fajnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to miasto, te budynki robią wrażeniem architekturą i tym, że trwają. A taki kredens był u mnie w domu, pamiętam go z dzieciństwa...podobnie jak zapach ciasta.
OdpowiedzUsuńJak dobrze , że zatrzymałeś w kadrze tę enklawę śląskości.Ten post zainspirował mnie do odwiedzenia tego miejsca na wiosnę.Masz dar podpatrywania detali, chwil i emocji.Pieknie.
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że już wiem, gdzie zaproszę męża na randkę ;) Ślązak on z urodzenia, więc mam nadzieję, że „Cafe Byfyj” za chwyci go tak, jak mnie w tej chwili, gdy czytam tego posta :)
OdpowiedzUsuńMieszkam niedaleko ale zawsze jakoś miałem tam nie po drodze - aż mi teraz wstyd kiedy na internecie oglądam jak tam jest pięknie !!
OdpowiedzUsuńOd kilku lat czytam o Nikiszowcu jako cudzie architektury. Znam to miejsce i nie jestem w stanie patrzeć na nie jako na coś pięknego. Mnie przygnębia i w całej śląskiej przygnębiającej rzeczywistości znajduje więcej takich miejsc. One sa piękne tylko dla Ślązaków.
OdpowiedzUsuńTeż pamiętam taki byfyj z domu rodziców. Wybierającym się do Nikiszowca polecam również Giszowiec - osiedle dwurodzinnych domków z tamtych czasów. Niestety, wiele z nich zniszczono budując nowe osiedla. Tak piękne robisz zdjęcia - proponuję odwiedź Giszowiec, tzw miasto - ogród. Giszowiec zafascynował mnie po przeczytaniu książki Małgorzaty Szejnert "Czarny ogród".
OdpowiedzUsuńWidziałam wiele Twoich postów, z piękną architekturą, powalającymi krajobrazami, nostalgicznymi skansenami ale ten po prostu mnie wzruszył. To mój kawałek ziemi, który odchodzi już w zapomnienie. Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że Powstania Śląskie też znalazły u Ciebie miejsce.Barbórka
OdpowiedzUsuńTe białe okna jakoś mi do Śląska nie pasują
OdpowiedzUsuń