To, że znalazłem się w tym roku w Tatrach, było efektem dość spontanicznej decyzji. Przyczyniła się do tego piękna panorama Tatr, jaka ukazała mi się podczas wędrówki po paśmie Słowackiego Raju. A czemu pasmo Rohaczy? Otóż spędzając kilka lat temu urlop na Słowacji w okolicy Zuberca, właśnie ta grupa szczytów dominowała w krajobrazie.
Muszę przyznać, że z jednej strony bardzo mnie korciło, by się na nie wejść, a z drugiej strony była obawa, czy podołam wyzwaniu. Szczyty Rohaczy uważane są za najtrudniejsze do przejścia w Tatrach Zachodnich, a skala trudności porównywa jest do naszej Orlej Perci. Lat też przybywa, stwierdziłem więc, że może to już być ostatni moment na taką wyprawę.
Postanowiłem, że nocleg znajdę po polskiej stronie i wcześnie rano podjadę najbliżej, jak się da, by zacząć podejście. Tak też zrobiłem, spałem w Chochołowie w pobliżu przejścia granicznego i o świcie je przekroczyłem. Kierunek Oravice, Habovka, Zuberec. Samochód zostawiłem na parkingu, obok chaty Zwerovka. Stąd żółtym szlakiem i dalej czerwonym idę w głąb Rohackiej Doliny. Po drodze okazało się, że jest jeszcze jeden parking przy samym szlaku. Można zaoszczędzić około 30 minut marszu. Początkowy odcinek trasy jest chyba najnudniejszym etapem wędrówki i prowadzi asfaltową drogą. I tak przez około 1,5 godziny. Stopniowo w miarę zagłębiania się w dolinę wschodzące słońce zaczęło rozświetlać widoczne na horyzoncie szczyty.